Rowerem z Poznania do Zakopanego w 3 dni!
Trzy dni jazdy, dwa koła i jedna niezapomniana przygoda. Moja relacja z trasy pełnej wrażeń, zjedzonych bananów i malowniczych widoków!
O trasie
Zacznę od kilku zdań o samej trasie:
Na końcu wpisu znajdują się pliki GPX. Trasa dostosowana jest pod rower szosowy i kieruje wyłącznie asfaltem, przeważnie o bardzo dobrej jakości. Łączny dystans to 500 km oraz niecałe 3000 m przewyższeń. Rozdzielona jest na 3 dni drogi wraz z noclegami. Wycieczkę można ulepszyć poprzez ominięcie bokiem całego Górnośląskiego Ośrodka Przemysłowego.
A teraz pora na ciekawą część, czyli relację z trasy :)
Etapy trasy rowerowej
Poznań - Wieluń
Dystans | Suma przewyższeń | Punkty pośrednie |
---|---|---|
200 km | 640 m | Środa Wielkopolska, Miłosław, Kalisz |
Relacja z pierwszego dnia
Wyjechaliśmy z Poznania z półgodzinnym opóźnieniem o 05:00. Podróż zaczęliśmy z Michałem i Mateuszem spod parku Marcinkowskiego, a przy osiedlu Tysiąclecia dojechał do nas Daniel. Słońce szybko wzeszło nad horyzont i zapewniło nam temperatury 20-26 C. Wiatr wiał zgodnie z kierunkiem jazdy, więc stopniowo mogliśmy zwiększać tempo - od 21,5 km/h poprzez 23 km/h aż do końcowego 24 km/h.
Trasa była bardzo spokojna i malownicza. Przejeżdżaliśmy głównie przez mało ruchliwe drogi o świetnej asfaltowej nawierzchni. Na 65. kilometrze czekała nas przeprawa promem w Nowej Wsi Podgórnej, gdzie mieliśmy okazję porozmawiać z panem nadzorującym pracę promu, który jak się okazało zarządza stroną Amt Nowa Wieś Podgórna. Zamieniliśmy kilka słów, dopłynęliśmy na drugi brzeg Warty oraz pojechaliśmy dalej.
W Kaliszu zatrzymaliśmy się na godzinny postój w okolicach 123. kilometra pod stacją benzynową. Zrobiliśmy zakupy w pobliskim Dino oraz spotkaliśmy się z Maciejem, który dołączył na trasę wyruszając z Kościelca pod Kołem.
Nie napotkaliśmy na większe przygody ani nieprzyjemności poza dwoma niebezpiecznymi sytuacjami. Pomimo jazdy zwartym szykiem kierowcy okazjonalnie wyprzedzali nas na trzeciego - za pierwszym razem wyprzedzała nas ciężarówka. Ze względu na ruch szybko odbiła na prawy pas, a zamocowana do niej długa laweta zajechała mi drogę i zepchnęła na skrawek krawędzi jezdni.
Za drugim razem ciężarówka jadąca z naprzeciwka nagle włączyła długie światła i zaczęła trąbić. Momentalnie zjechałem do krawędzi jezdni oraz przygotowałem się do ewentualnej ucieczki do rowu. Po kilku sekundach wyprzedziła nas rozpędzona osobówka, mijając się na centymetry z TIRem. Takie sytuacje pokazują, że zawsze warto zachować margines bezpieczeństwa z prawej strony. Dzięki temu jesteśmy w stanie zareagować na niebezpieczny manewr, mniej kierowców spróbuje takowy wykonać, a ponadto ominiemy większość popękanej nawierzchni.
Finalnie dojechaliśmy do Wielunia około 15:40, mając za sobą 8h 50 minut jazdy, zatrzymując się w Zajeździe Boryna. Nocleg okazał się doskonałym wyborem ze względu na całodobową recepcję, bardzo przestronne pokoje o dobrych warunkach oraz niewielki koszt. Do dyspozycji mieliśmy dwa pokoje (3-osobowy oraz 2-osobowy). Nie było żadnych problemów z przechowywaniem rowerów w środku. Śmiało mogę polecić ten hotel. Dzień zakończyliśmy wyjściem na pizzę oraz zakupami w Biedronce. Pierwszy dzień nas bardzo pozytywnie zaskoczył!
Wieluń - Grojec
Dystans | Suma przewyższeń | Punkty pośrednie |
---|---|---|
173 km | 860 m | GOP, Katowice, Oświęcim |
Relacja z drugiego dnia
Drugi dzień rozpocząłem od 20-minutowej lektury o bike-fittingu, czyli regulacji pozycji na rowerze. Przejechany dystans wywołał u mnie lekkie zapalenie ścięgna Achillesa (tendinitis) oraz minimalny dyskomfort w środkowej części kolana. Na podstawie artykułów oraz moich osobistych notatek doszedłem do wniosku, że muszę obniżyć siodełko oraz zmienić pozycję stopy na pedałach. Wprowadziłem niewielkie zmiany - siodełko obniżyłem o kilka mm, stopy przesunąłem do przodu o około 1 cm oraz minimalnie obróciłem je bliżej kierunku ramy. Przenosiłem dzięki temu moc bardziej ze środkowej części stopy.
Pozycja początkowo była dla mnie nienaturalna, ale ból szybko ustał. Resztę trasy przejechałem bez żadnego dyskomfortu, więc zmiany okazały się trafne. Podstawowe zasady regulacji siodełka na trasie przydały się reszcie chłopaków. Zastosowałem prosty algorytm, który rozwiązał zdecydowaną większość problemów: Kolano boli z przodu? podwyższ siodełko. Kolano boli z tyłu? obniż siodełko. Stopniowe zmiany o kilka mm przy pierwszych oznakach dyskomfortu pomogły zgodnie z myślą, że lepiej zapobiegać niż leczyć.
Na drogę wyjechaliśmy z ponad półgodzinnym opóźnieniem (klasyka :) o 06:40. Pogoda ponownie nam dopisała zarówno sprzyjającym wiatrem jak i temperaturą. Wszystko zapowiadało się na ponowne wyprzedzenie rozkładu jazdy i dojechanie przed czasem, przez co nie musieliśmy się śpieszyć. Co kilkadziesiąt kilometrów zatrzymywaliśmy się na drobne postoje na zakupy w sklepie, czy też na kawę na stacji benzynowej.
Trasa znacznie pogorszyła się w momencie wjazdu na teren Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Przez kilkadziesiąt kilometrów byliśmy zmuszeni do zachowania szczególnej ostrożności. Co chwilę jazdę powstrzymywały czerwone światła, przejścia dla pieszych ukryte za zakrętami, oraz sami piesi wyskakujący zza zaparkowanych samochodów. Momentami ciężko było rzucić okiem na nawigację w liczniku, a o wyjęciu jedzenia / picia w trakcie jazdy można było zapomnieć.
Przy wyjeździe z Katowic na 132. kilometrze trasy zrobiło się w końcu trochę luźniej. Dookoła nie było pieszych, a samochody stały na czerwonym świetle. Podjeżdżając do skrzyżowania wyciągnąłem z torby mleczko skondensowane, zredukowałem bieg, zacząłem pedałować i nagle… ZGRZYT! Głośny hałas dobiegł z mojego nagle gwałtownie hamującego roweru - na szczęście przy niskiej prędkości. Zjechaliśmy na chodnik aby naprawić usterkę.
Minimalnie źle wyregulowana przerzutka sprawiła, że łańcuch dostał się pomiędzy tylną kasetę a koło. Dokładniej mówiąc: zaklinował się. Minimalnie wrył się w piastę, z drugiej strony zablokowała go kaseta, ponadto szprychy utrudniały dostęp. Siła z jaką się zaklinował była na tyle duża, że wyskoczył również z kółka przerzutki. Mieliśmy szczęście, ponieważ akurat obok przechodził pobliski mieszkaniec, który zaoferował nam pomoc i przyniesienie narzędzi, w tym klucza do kaset.
Początkowo złapał nas lekki kryzys, nie wiedziałem jak się zabrać za awarię. Pierwsze kilka prób naprawy było nieudanych - próbowaliśmy wyszarpnąć łańcuch, podważyć go dźwignią w postaci klucza czy też wyjąć koło. Po kilku głębszych oddechach zauważyłem, że łańcuch jest zablokowany w de facto dwóch miejscach. Zdemontowałem kółko przerzutki, przez co napęd już był zaklinowany tylko w jednym miejscu - siłę można było zastosować z obu stron blokady. W międzyczasie wrócił pomocny mieszkaniec z narzędziami oraz pochylił się nad rowerem z planem demontażu kasety. Po założeniu rękawiczek udało mu się wyszarpnąć łańcuch! Założyliśmy zdemontowane kółko przerzutki oraz pojechaliśmy dalej po godzinie spędzonej na katowickim chodniku.
Trasa przez GOP okazała się być jeszcze bardziej nieprzyjazna dla rowerzystów niż wcześniej. Jechaliśmy drogą dwujezdniową z pasem zieleni przez zdecydowanie za długi czas. Popołudniowa pora dnia przyczyniła się do sporego ruchu oraz ogromnej liczby wyprzedzających nas aut. Finalnie zjechaliśmy na drogę jednopasmową, będąc coraz bliżej wyjechania z miasta. Trafiliśmy na korki, podjeżdżaliśmy do czerwonego światła gdy nagle usłyszałem z tyłu głośne: “Maciej, stój!”.
Zatrzymałem się. Na 150. kilometrze odpadło mi kółko przerzutki. Okazało się, że gwint w wózku przerzutki się wyrobił - 20 km wcześniej zignorowałem, że śruba w pełni nie chce się dokręcić. Ponownie stanęliśmy przed pytaniem: co zrobić?
Na chodniku spędziliśmy kolejne 2 godziny. W tym czasie chłopaki obdzwonili lokalne warsztaty i sklepy rowerowe, a ja opracowałem logistykę w razie braku możliwości naprawy roweru. Nie mieliśmy tyle szczęścia co w Katowicach. Ani jedna osoba nie spytała się, czy wszystko OK, pomimo wielu zdziwionych spojrzeń przechodniów. Jedyny warsztat w okolicy nie był w stanie nam pomóc, ale na szczęście doradził zakup odpowiednich komponentów w sklepie budowlanym. Rozwiązanie było bardzo proste: nieco dłuższa śruba i nakrętka.
Mateusz z Michałem pojechali na wyprawę, udało im się zdobyć części, a następnie naprawić przerzutkę. Po dwóch godzinach ruszyliśmy dalej i udało nam się zakończyć dzień drugi trasy rowerowej. Dojechaliśmy do Grojca za Oświęcimiem w okolicach godziny 19:20 z przejechanym dystansem 173 km. Niecałe 8h jazdy, lecz ponad 4,5h dodatkowych postojów, z czego łącznie 3h były spowodowane awariami mojego roweru. Nocowaliśmy w Grojeckiej Ostoi, która okazała się być dobrym oraz niedrogim miejscem na jednodniowy nocleg.
Po przyjeździe nie mogliśmy zwalniać tempa. Słońce już zachodziło za horyzont, więc szybko poszliśmy do pobliskiego Lewiatana, wróciliśmy i od razu zajrzeliśmy do mojego roweru. Oceniliśmy, że w razie ewentualnej awarii nie dojdzie do gwałtownego hamowania, a sama śruba powinna wytrzymać resztę trasy. Po zjedzeniu kolacji w postaci kanapek umyliśmy się oraz sprawdziliśmy prognozę pogody. Mieliśmy szczęście: wcześniej prognozowana ulewa zamieniłą się w zwyczajne zachmurzenie. Wiatr miał nam nie przeszkadzać i wiać od boku. Odetchnęliśmy z ulgą, że nie musimy walczyć z Matką Naturą i możemy spokojnie się wyspać. Nastawiliśmy budziki zastanawiając się, co przyniesie nam jutrzejszy dzień.
Grojec - Zakopane
Dystans | Suma przewyższeń | Punkty pośrednie |
---|---|---|
120 km | 1600 m | Wadowice, Sucha Beskidzka, Nowy Targ |
Relacja z trzeciego dnia
Trzeciego dnia wyruszyliśmy o 08:30, również z dokładnie półgodzinnym opóźnieniem. Pogoda tego dnia była nieco chłodniejsza niż wczoraj, przez większość czasu jechaliśmy w kurtkach. Dzień zaczęliśmy postojem w Wadowicach na 28. kilometrze trasy. Zrobiliśmy kilka zdjęć na rynku, naładowaliśmy baterie kremówkami oraz rozpoczęliśmy etap górski. Tego dnia czekało nas 1600 m podjazdów przy dystansie zaledwie 120 km.
Ostatni dzień obył się bez nieprzyjemnych wydarzeń. Górki zapewniły nam ciekawą jazdę oraz piękne widoki. Poznałem w praktyce wady kasety nieprzystosowanej do stromych terenów. Mateusz jechał na kasecie 12-21T, natomiast mój rower był wyposażony w kasetę 12-25T. Droga do 5-6% nachylenia była przyjemna i możliwa na siedząco, przy 8% zaczynało się robić ciężko, a 10-11% było moim limitem, ponad którym nogi przestawały się kręcić. Ostatni podjazd był zdecydowanie najcięższy z nachyleniem drogi dochodzącym do 20%. Nie mieliśmy innej opcji niż zejście z roweru i prowadzenie go wykorzystując resztki sił.
Podjazdy rekompensowały ekipie okazjonalnymi długimi zjazdami. Niestety byłem zmuszony do zjeżdżania na zaciśniętych hamulcach. Wybrałem bezpieczną opcję dojechania w jednym kawałku kosztem nieco mniejszej frajdy z jazdy. Torby zwiększające moją powierzchnię boczną, nagłe podmuchy dochodzące z otwartych pól oraz lekkie koła sprawiły, że wiatr potrafił mnie przesunąć nawet przy niewielkich prędkościach. Puszczenie hamulców na 2 s momentalnie rozpędzało rower do ponad 40 km/h w chwycie górnym. Na ostatnim odcinku trasa wiodła nas przez ruchliwą drogę krajową, którą w miarę możliwości staraliśmy się omijać pobliskimi miasteczkami.
O godzinie 18:00 przywitał nas znak Zakopane!
Tego dnia poświęciliśmy tylko 6,5h na jazdę oraz dodatkowe 3h na postoje i przerwy. Na miejscu dołączyła do nas reszta ekipy, która przyjechała autami. Pobyt spędziliśmy na spacerach po Zakopanem oraz wspinaczce na niewymagających szlakach. Udało nam się pokonać podejście pod Morskie Oko szybciej od bryczki! Dni zleciały szybko - przyjechaliśmy w środę (31 sierpnia 2022), a już w niedzielę czekał nas powrót rowerem.
Zakopane - Kraków
Relacja z ostatniego dnia
Zdecydowaliśmy się na kolejny dzień jazdy i powrót z Zakopanego przez Kraków. Mieliśmy do pokonania 104 km dystansu przy 950 m wzniesień. Wyjazd o godzinie 08:30 (jak zwykle, z półgodzinnym opóźnieniem :) pozwolił nam uniknąć ruchu na drodze krajowej. Dzięki zjazdom udało nam się wykręcić średnią 30 km/h na początkowym etapie trasy, przez co trasa poszła sprawnie. Łącznie jechaliśmy 4h 30 minut oraz mieliśmy godzinę postoju. Wykupiliśmy miejsca w pociągach odjeżdżających po 21, dzięki czemu udało nam się zwiedzić trochę Krakowa.
Podsumowanie
Wielkie dzięki za wspólną trasę dla Daniela, Macieja, Michała oraz Mateusza.
Dzięki również za wspólnie spędzony czas w Zakopanem dla Kasi, Adama, Kuby, Kuby i Maksyma!
Trasa była pierwszą dłuższą wyprawą kilkudniową zarówno dla mnie jak i reszty chłopaków. Spełniajcie swoje marzenia! Wasz aktualny rower jest wystarczająco dobry, aby przeżyć fajną przygodę. A jeśli nie wiecie w co się zapakować, to przygotowałem artykuł o budżetowych torbach rowerowych (bezczelna autopromocja :D).
Ślad GPX i aktywności na Stravie
Poniżej zamieszczam pliki GPX poszczególnych etapów:
Trasa | Plik GPX | Link do Stravy |
---|---|---|
Poznań -> Wieluń | Pobierz | Zobacz na Stravie |
Wieluń -> Grojec | Pobierz | Zobacz na Stravie |
Grojec -> Zakopane | Pobierz | Zobacz na Stravie |
Zakopane -> Kraków | Pobierz | Zobacz na Stravie |
Dla wygody utworzyłem również plik GPX trasy Poznań -> Zakopane.
Możesz śledzić mój blog za pomocą dowolnego czytnika RSS!
Maciej Kaszkowiak
Piszę o rzeczach, które uważam za interesujące, m.in. o sztucznej inteligencji, projektach, programowaniu i podróżach - zobacz wszystkie posty.
Wdrażanie testów w AI: fundament dobrej aplikacji
Jak mierzyć skuteczność aplikacji? Dlaczego? Na co uważać? - artykuł odpowie na te pytania i umożliwi Ci tworzenie lepszych aplikacji opartych o AI!
Amsterdam: podróż z Polski do miasta rowerów
800 km na dwóch kółkach przez Niemcy i Niderlandy! Poznaj nasze wrażenia i opowieści z trasy: rozbite szkło, walka z pociągami i obozy na dziko :)
EnsembleAI: zabezpieczenia ML kontra 5 studentów
Relacja z hackathonu EnsembleAI z 16-17 marca 2024, opartego o tematykę security w ML. Czy ekipa początkujących podoła zadaniom?